i kawa po irlandzku ;) Małżonek uraczył mnie taką właśnie pyszną elektryczną kawką wprawiając
w doskonały nastrój do strojenia pierniczków. Wśród trudów i znojów grudnia, który dla mnie jest zawsze pracowity (i to niestety nie świątecznie tylko zawodowo) wkroczyłam w magiczny świat lukru plastycznego. Oto mój debiut.
Kawkę też Wam kiedyś pokażę bo była nie tylko smaczna.
ps. amatorska rada dla zainteresowanych: lukier plastyczny klei się do wszystkiego oprócz tego,
do czego chciałoby sie go przymocować.
Silikonowa mata bardzo ułatwia wałkowanie, a pędzelek i woda klejenie do pierniczka.
Cudeńka :) Długo Cię nie było, ale jak się pojawiłaś, to w wielkim stylu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :*
wyglądają baaardzo smakowicie... a ja w tym roku musiałam obyć się bez piernika.
OdpowiedzUsuńMmmmmm wyglądają wspaniale i pewnie tez tak smakują ! Chylę czoła - pierniczki wyglądają pierwszorzędnie :)
OdpowiedzUsuńJa,od chyba 3 miesięcy mam zepsuty piekarnik i czeka mnie wymina na nowy :/